Podobne posty
Posłuchajcie, bracia moi mili…
Wyślij za pomocą:Wiersz: Felicjan Faleński
Posłuchajcie, bracia moi mili,
Skargi, która z duszy mojej kwili,
Bom ja straszne, Matka rozbolała,
W Wielki Piątek męki wycierpiała.
Bierzcie w serca smutną moją sprawę,
Bowiem na mię przyszły gody krwawe,
W Synu jednym radość miałam świętą,
A i tego z rąk mi na śmierć wzięto.
Ach, jak biednej ciężko, jak kobiecie
Widzieć w mękach jej wnętrzności dziecię!
Jak straszliwa była ta godzina,
Dusza we mnie krzepnie, gdy wspomina,
Jak jedyne moje to kochanie
Żyd niewierny dręczył niesłychanie.
Porażka Warusa
Wyślij za pomocą:Wiersz: Felicjan Faleński
W Hercyńskich borach, w cztery świata strony,
Trzask z głuchym grzmotem się mienia –
To z żelaznymi rzymskimi legiony
Walczą Germany z kamienia.
Armin grzmi z piersi jarzmo, wstyd i pęta…
– Hej! barbarzyńce! ostrożnie!
Toż flos Romana zwiędłaby podcięta?
Orły skończyły na rożnie.
Darmo! Miecz rzymski – toż dziś kądziel przędzy,
Tarcza też – siatką pajęczą. –
Warus w pierś sobie wepchnął miecz co prędzej,
Bojąc się, że go wyręczą.
Topielica
Wyślij za pomocą:Wiersz: Felicjan Faleński
Nad rzeczką bystrą stoi dziewczyna,
W przeświatlą kosę wianuszek wpina,
Aż się jej skała ujmie spod stopy
I wpada biedna w szklanne zatopy.
Szukał jej chłopiec, konał z boleści,
Lecz próżno szukać – znikła bez wieści.
Płakał rok cały, pobladł na twarzy,
Wreszcie zapomniał, co się i zdarzy.
Na płocie sroczka skrzeczy jedyna,
Przez most weselna ciągnie drużyna.
Po przedzie swaty z drużbów gromadą,
Skrzypiąc w skrzypiec, pieją i jadą.
27
Wyślij za pomocą:Wiersz: Felicjan Faleński
Ktoś tam, stanąwszy raz na głowie,
Rzekł: – Stać na nogach wyszło z mody!
Staremu światu niech świat młody
Kolącą prawdę w oczy powie:
Z powagą waszą precz, panowie!
Boście wy wiedzy antypody. –
– Mój panie! staw na ziemi nogi,
Bo przewróconym cię nazowę.
Korzyści słów twych są jałowe.
O przyszłość świata nie miej trwogi –
Byłeś sam dla tych mniej był srogi,
Którzy, gdzie trzeba, mieli głowę.
Meandry
Wyślij za pomocą:Wiersz: Felicjan Faleński
Myśl się moja, łamanymi zwroty,
Niby greckiej szaty bramowanie,
Z wiatru tchnieniem plącze niespodzianie
Na przemiany w szary szlak i złoty –
Z tej zdobiącej wiotki brzeg roboty,
Gdy się brzeg ten zedrze – cóż zostanie?
Pozostaną wypłowiałe szlaki,
Które pójdą w kąt lub nawet w śmiecie.
A gdy wiatr je porwie – to powiecie:
Że im słusznie udział przypadł taki,
Bo są płoche jak rym księdza Baki,
Co o śmierci nawet śmiesznie plecie.