Żądza większej chwały Boskiej

Wiersz: Józef Baka
Boże wcielony z MARYI dany,
Od nieba, ziemi bądź na przemiany
Wiecznie kochany.
JEZU maleńki, Boże nasz wielki!
Przez Twej dobroci dokument wszelki
Bądź nam miłościw.
Królom, pasterzom majestat tajnie
Zjawił, za nieba żeś obrał stajnię,
Chlew też me serce.
Masz we mnie jednym osła i wołu,
Mieszkajże, mieszkaj w sercu pospołu,
A wyrzuć śmiecie.
Ach! sprowadziłem ekscesów trzody,
Żmije, padalce, ropsko i wrzody
W moje sumnienie.
Widzisz w mej duszy biesów bestyje,
Brudy, szkarady, niechże wymyje
Twa krew najdroższa.
Lat trzydzieści trzy Tyś świat obchadzał,
Byś nędzne ludzie w niebo przesadzał,
Za co ja Ciebie
Niechaj na ziemi, w czyścu, w otchłani
By też piekielnej, tak miłość rani,
Ogłaszam wiecznie.
Uczyń mię gębką czy miotłą Twoją,
Niech z Tobą spólnie, z ochotą moją
Z dusz skazy zmiatam. 

Uwaga wieczorna

Wiersz: Józef Baka
Dobranoc, o Jezu, o miłości moja,
Niech w Twych ręku usnę ja, lepianka Twoja,
Niechaj mi się śni zawsze o Tobie,
Niechaj rozmawiam z Tobą dziś sobie.
O Jezu, me kochanie!
Dobranoc, o Jezu, o moja miłości,
Boże serca mego, niech Twej Opatrzności
Dzisiaj i zawsze pewien doznawam,
Tobie się wszystek cale oddawam
Z duszą i z ciałem grzesznym.
Jezu, pod Twe nogi składam głowę moje.
Racz mię wziąć w opiekę i obronę swoje,
Niech się zanurzę w Twe święte rany,
Mój Zbawicielu, Jezu kochany,
Niech w nich dzisiaj zasypiam.
Dobranoc, spraw, Jezu, dla samego siebie,
Byś w mym sercu mieszkał jako w drugim niebie
Tobie wszechmocny wszech rzeczy Panie,
Niech się ma dusza dziś niebem stanie,
O Jezu mój i Boże!
Dobranoc, dobranoc, o moje kochanie,
Jezu mój i Boże, mój dziedziczny Panie,
Przy Tobie wszelkich słodkości zdroju
Niechaj zasypiam, Jezu, w pokoju
Teraz i na czas wszelki.
Matko Boga mego i Stróżu Aniele,
Miejcież o mej pieczą duszy i mym ciele,
Patronie święty imienia mego,
Broń mię tej nocy od wszego złego,
Bądź mi strażą, obroną.

Uwaga o wieczności

Wiersz: Józef Baka
W pielgrzymstwie świat ten ustawnie krążę,
Nie wiedząc dokąd, atoli dążę
Każdej minuty.
Lata, miesiące, dni i godziny
Mijając dają znać, że terminy
Tuż, tuż zbliżają,
Do których zmierzam, których dojść muszę.
Jednak nie dojdę, chociaż wysuszę
Myśl mą o onych.
W następującej co też wieczności
Czeka mię w onej nieprzeżytości,
Co mam rokować?
BÓG mię upewnia i uczy wiara,
Przykłady twierdzą, nie sen, nie mara,
Wierzyć należy,
Że są dwie drogi do niej nam dane,
Ale na której ja się zostanę,
To utajono:
Szczęśliwość wieczna, trwałe wesele,
Nienasycone aniołów trele
W dziedzictwie nieba.
A nade wszytkie uszczęśliwienia,
Zyski rozkoszy i dobre mienia
BÓG serca metą;
Czy-li też owa, ach! co nie wiecie,
Straszliwa cząstka, przez wiek przeklęcie
Przebywa w piekle,

Uwaga kary niezliczonej grzechów

Wiersz: Józef Baka
Jezus Maryja! co się to dzieje?
Na dno piekielne kwapiąc się śmieję
Śmiechem serdecznym.
Z góry w dół lecąc, lotów nie ściskam.
Na dardy, miecze skwapnie się ciskam,
Zguba w ochocie!
Haki, tortury i kołowroty
Na kratach, resztach wieczne obroty,
Ogniste stosy.
Siarki, żywice, żarzyste spiże
Dość mi miłe, gdy mi grzech serce liże,
Ślepota wieczna!
Śmiechu serdeczny, tyś mi chorobą
Że już po życiu! żywą-ś jest proba,
Rana śmiertelna.
Recepty zmyślić nie trafią leki,
Choćby pożarły setne apteki,
Tu kres nadziei!
Ciężkiś mój grzechu nader w sumnieniu
Nielekka plama z ciebie w imieniu
Z dawna szlachetnym.
Sto herbów sławy nie kontentuje,
Piątno niecnoty gdy pieczętuje.
Złość nie do twarzy!
Choćby cię skrucha stłukła, stłoczyła,
Przecie pamiątka: złość w sercu była!
Skaza na wieki!
Tak są szkodliwe twe brudy, glozy.
Łyka zdarte, jak świeże powrozy
Serce krępują.

Do czytelnika

Wiersz: Józef Baka
Jeden grzech setnych bied świata jest przyczyną,
Patrz, czytelniku: jak z wielką dusz ruiną!
Atrament żaden na karcie nie wyrazi,
Nie opisze, jak złość grzechowa nas kazi.
O grzechów złości pisząc, pióro tępieje
Na jedne wzmiankę, serce z ręką martwieje.
Umierać, a nie życie ciągnąć, potrzeba
Feralną widząc w grzechu postać Ereba
Raróg, straszydło grzech i plemię piekielne,
Jaszczur, jaszczurka tym sroższa, że subtelne
Monstrum, padalec, w płaszczyk dobra uwity
Je, gryzie, rani robak sumnienia skryty.
Nocą i we dnie, w domu, tak też w gościnie
Katuje, szarpie, nie da w wesołej minie
Jadła, napoju użyć przy balach, godach.
Ej! nie przebaczy, by w największych wygodach.
Wędrowny kompan, nigdy cię nie odbieży:
Jedzie i płynie, z tobą siedzi i leży.
Choćbyś onego myślił alijenować,
Zelżyć, znieważyć lub ściśle sekwestrować,
Wiernie trzyma się. Jedna mu straszna skrucha,
Oczu łzy, na słów Boskich ciekawość ucha.
Jemu trucizną spowiedź pokorna, odważna
Trudów i krzyżów dla Boga chęć poważna.
Wraz ginie, niknie z serc, z myśłi jak kamfora,
Jak cień od słońca, ponury zmrok wieczora.
Serca kołatać wraz przestaje, turbować
Idzie precz, ani śmie nas więcej weksować.
Każdyż z nas grzechem nad wszystko niech się brzydzi,
Mając w pomocy Boga, niech złość ohydzi.

Bogaczom ciemnym oświecenie

Wiersz: Józef Baka
O bogaczu!
Godnyś płaczu!
Masz sepety
I kalety,
Masz gody,
Wygody
I futra
Do jutra.
Skarbiec pełny
Ziotcj wctny,
Złote runo,
Lecz że z (runa.
Twe juki
Dokuki,
Sobole
Są bole.
Bogacz Boga miałby chwalić
I ofiary z bogactw palić.
Bóg w niebie:
U ciebie
Bez wróżek
Skarb bożek.
Jemu serce, kłopot życia
Jest oddany, dla nabycia 
Zysk cały
Niemały,
Kłopoty,
Suchoty!
Wszak zwiędniałeś,
Olysiaieś
Jak skorupa,
Liczykrupa:
Twa mina
Więdlina
Dla szczurów
Spod murów.