Poezja Polska: Adamowicz Bogusław – Twórca Uniwersalnych Wierszy

Adamowicz Bogusław to znaczący polski poeta, którego twórczość porusza uniwersalne tematy, budząc emocje czytelników na całym świecie. Jego wiersze są pełne metafor i symboli, co sprawia, że są łatwo dostępne i zrozumiałe dla każdego odbiorcy. Jego działalność literacka oraz społeczna przyczynia się do promocji polskiej poezji na świecie….

Za kim?

Zdaje się, że schodzę w jakąś otchłań ciemną,
Głębiej, głębiej i głębiej – w czarny odmęt Mroku –
I idę w czyjeś ślady…Za kim? Kto przede mną?
Ktoś ty? i z jakiej strony, mistrzu mój, proroku?
Ktoś Ty, co krwawą Grozy świecisz mi pochodnią?…
Wirgili? coś Dantego wiódł nad Piekieł leże?
Posępny cień Manfreda, coś tam szedł za zbrodnią?
Lub ty, szczęśliwy obcy, smętny Baudelairze?
Ktośkolwiek jest – za Tobą w te kręgi piekielne
Idę żądny otchłani – z wieczną klęską zbratan –
W Noc, w Rozpacz – w samo jądro Chaosu śmiertelne –
– Ktośkolwiek jest, przede mną – odsłoń twarz….
Tyś Szatan?!…
Wiersz: Bogusław Adamowicz

Wstyd

 Nad łożem Niewinności wiotkiej i dziewiczej
całe chóry aniołów niewidzialnych wieją,
One dyszą w uśmiechu, w głosu jej słodyczy
I w spojrzeń jej pogodzie świty zórz ich dnieją.
Anioły, Liliowością bladą idealne –
Wstydów duszy wiośnianych…one nad jej skronią
I wkoło jej kibici krążą niewidzialne,
I łona jej świetlanej pół-senności bronią.
I ducha jej kołyszą…stroją wdzięku czarem
I przed wzrokiem natrętnych, co spojrzeniem plami,
Spuszczają rzęs zasłony…i przed Grzechu żarem
Czystą postać śnieżnymi okryć chcą skrzydłami.

Wąż

W nocy, gdy świat się w mroku pogrąży bezwładnie
I uśnie w zimnych brzegach toń zdrętwiała morza:
Ja w twą alkowę senną cicho się zakradnę
Podpełznę niewidzialny do twego łoża.
I tam, gdzie się twa postać w świetle lampki bieli,
Gdzie skroń twa tajnym znojem gorączkowo pała,
Przyczołgam się do ciepłej, ciepłem twej pościeli
I do wezgłowia twego dziewiczego ciała.
Pod rąbki twej bielizny szyją gadu śliską
Wślizgnę się do nagiego, dyszącego łona,
Jaszczurczą piersią przylgnę doń tak strasznie blisko –

Ukołysana

Powiew poranku po nocy marzenia
Coraz to tęskniej i pieści i chłodzi,
Coraz to cudniej zdrój szczęścia się spienia,
Coraz to słodziej, i słodziej, i słodziej…
Coraz to rzewniej czar do snu ją kłoni,
Coraz to mgliściej jej oko się mruży…
Coraz to tkliwiej drży uścisk jej dłoni,
Coraz to dłużej, i dłużej, i dłużej…
Coraz to bliżej – jej główka zmęczona,
Coraz to śmielej na pierś mą się tuli,
Coraz to ufniej się garnie w ramiona,
Coraz to czulej, i czulej, i czulej…
Coraz to rzewniej, i tęskniej, i senniej,
Coraz to wolniej serduszko jej dyszy…
Coraz pogodniej, spokojniej, promienniej,
Coraz to ciszej, i ciszej, i ciszej…
Wiersz: Bogusław Adamowicz

Świetokradztwo

Stracił ją…Lecz odnalazł..Spod kamiennej straży
Wydarł, porwał w objęcia i uniósł przemocą,
Pchany żądzą zbrodniczą, co mu biła z twarzy,
Biegł z nią burzliwych niebios ukrywany nocą.
W głuchą i pełną grozy zaniósłszy ją stronę,
Z troskliwością na senne opuścił posłanie
I szeptał jej wyrazy miłością szalone,
Chociaż była milcząca i nieczuła na nie.
Z tkliwością obłąkanych  złowieszczo łagodną,
Patrzył w twarz jej, rozgarniał włos nad czołem złoty,

Syzyfy

Nad głową – mrok, odmęty przed oczyma,
Za gromem grom, za nurtem nurt się zrywa;
Ocean wre i pieni się i wzdyma –
Przypływa wciąż, odpływa i przypływa.
Olbrzymy wód podnoszą zgięte szyje,
Na lądów zrąb wtaczają głąb podziemną;
I wściekły ryk ich w stropy niebios bije, –
Gdzie nie ma gwiazd; i ciemno, ciemno, ciemno.
Wtaczają wał, wtaczają na wybrzeża –
Aż runą w dół – w Hadesu noc okrutną…
I znów ich szum o piersi skał uderza, –
Gdzie nie ma serc…i smutno, smutno, smutno.
Wiersz: Bogusław Adamowicz
 

Senność

Śpią lądy we mgle gęstej, która świat spowiła,
Pod gęstą mgłą, co niebo zaciągnęła w górze;
Śpią morza, niepojęta magnetyczna siła
Ujęła oceany, ugłaskała burze.
Śpią cicho na bezdrożach statki rozproszone,
W niebiosach przewodnicze śpią nad nimi gwiazdy;
Śpią orły, śpią podchmurną opuściwszy stronę,
Umilknął nad skałami grzmot ich górnej jazdy…

Prometeusz do sępa:

Pamiętasz sępie, zorze krwią zalane,
Gdyś z chmur raz pierwszy na mnie spadł,
I pierwszą w piersi mej rozdarłeś ranę
By serce gryźć, co nieśmiertelne wciąż
Wciąż odrastało – wyżerane…
Dziś głębiej szpon swój jowiszowy wdrąż…
Dziś słabnie serce w wiekuistej ranie
I gdy – po przejściu nieodrodnych lat –
Odrastać całkiem już przestanie:
To cóż ty, sępie będziesz jadł?!
Wiersz: Bogusław Adamowicz

Piąty żywioł

 W orgii żądz rozpasanych i konowań zbrodniczych,
W świście dusznych oddechów łon kipiących znojem,
W krwawych tętnach arteryj zmysłów tajemniczych
słyszę głos, co jak burza grzmi nad sercem mojem.
Echem dzikiej potęgi grozą przejmującej,
Tajnych bytu otchłani przenikając ciemnie,
Rozlega się złowrogi i tryumfujący
W tętnach świata – pode mną – wkoło mnie – i we mnie.

Nurt wieczności

Kędy zmierzasz? gdzie pędzisz w burzliwym porywie
Potęgo niezgłębiona, bezbożny przypływie
Żywiołu tajemnego, co wzbiera nam w łonie
I tętni w pulsach serca?!…
O Falo spieniona,
Ciemna, ślepa, namiętna, wzbierająca szałem,
Ty huczysz, tętnisz, kipisz i o nasze skronie
Uderzając, zalewasz, mącąc się, nam łona –
Mózg – i serca – i oczy, i dymiącym wałem,
Nas – rozbitków do Ducha płynących krainy –
Porywasz – i kołysząc, miotasz rozszalała,
I dziko pchasz ku gromom, albo rwiesz w głębiny,
I rzucasz nas złowrogo na kobiece ciała,
Raniąc, jak o głaz ostry, o ich kształt omdlały…

Noc taka piękna!…

Noc taka piękna!… Z błękitów patrzy gwiazd plejada,
Fala gwarzy i błyska ponad tonią ciemną,
Las śpi we mgle i przez sen cichą baśń powiada…
Noc taka piękna!… Ach czemuż ty nie jesteś ze mną?…
Tam, w ogrodzie dwie lilie zakochane rosną,
Woń rozkoszna z kielichów pochylonych płynie…
Tam, za rzeką, dwa głosy nucą pieśń miłosną,
Tęskne echo po wodnej ściele się równinie…
Pieśń zamilkła… Cyt… Słyszę plusk płynącej łodzi…
Łódź przemknęła i znikła, w łódce – ludzi dwoje…

Nie wiadomo dlaczego

Nie wiadomo dlaczego i na co i po co,
Z okiem błędnie utkwionym w zaświatowej dali,
Ducha wzbijam na skrzydłach, jak na chwiejnej szali,
I spadam w dół, wieczystą przemożny nocą
W lesie gwiazd, tych, co zgasły, i tych co migocą,
Kopię skarby, lub szperam na dnie morskiej fali.
Sterałem życie w szrankach tych, co zwyciężali,
I tych, co legli w bojach nie wiadomo o co.
W górskie schodzę wąwozy, zaglądam w szczeliny
Skał, przetrząsam jaskinie, i błądzę jałowo,
I gubię się, i szukam jakiejś okruszyny

Nastrój

Na kwiatach – połysk ros…
Tęsknotą dzwoni
Tajemnej harfy dźwięk, co w serce trąca…
Śni mi się drżący głos…
Śni gąszcz kwitnąca
Śniegiem wisien i jabłoni…
Śni mi się złoty sen:
W ustroni –
Pieszczota dłoni Twej mdlejąca…
I blady uśmiech ten…
I brzask miesiąca…
I senny połysk migotliwej toni…
Śni mi się jasny zdrój…
Śni pełen woni
Miód kwiatu szczęścia, co aż w otchłani strąca…
I pocałunek twój –
Ta rosa drżąca
Najświętszej róży Hesperyjskich błoni…
Wiersz: Bogusław Adamowicz

Nagość

Wszystko co kocha, obsłon pragnie zdzierać szaty
I obnażać namiętne ukochane łona.
Mędrcy z obsłon najskrytszych chcą obnażyć światy
I bezpłodna jest miłość cnotą ujarzmiona.
O Piękno! zstąp żyjące przed oblicze ludu
I rozsłoń się jak Fryne szczerzej, śmielej, prościej;
Bez targów nierządnicy, bez tajnego brudu
Zepsucia, co w zamkniętej gnieździ się świętości.
Niech zadrżą nabożnisie…Ale wzrok artysty,
Ani myśl przed nagością się nie cofnie wieszcza:
Z ognia krwi zdrowej bucha płomień duszy czysty –
I nie, jak żywe ciało, cudu jej nie streszcza.

My zwyciężymy

My zwyciężymy wbrew nocy złowrogiej
W sprawie jedynej, ponad światy drogiej,
W wojnie nad wojny, bez walki i broni
My zwyciężymy, nie oni, nie oni.
My zwyciężymy, bo chcemy nie wojny,
Lecz czci i chwały i prawdy spokojnej
Miecz złośliwości wyrwiemy im z dłoni,
By z czasem mogli zwyciężać i oni.
A po zwycięstwie oddamy im całe
Nasze zwycięstwo na ich cześć i chwałę –
A chwała spadnie na ludy i światy
Ze już nie będzie dla Prawdy zatraty.
I będą światy dziwiły się potem.
Jak to się stało, nic nie wiemy o tem.
Wiersz: Bogusław Adamowicz

Mieszaniec

Z ojca kłapouchego prostaka, i matki
Rasowej wytwornisi stajennego chowu,
Smutny płód mezaliansu, w sferach tych nierzadki,
Muł, zwierzę pełne zalet i pełne narowu.
Z gatunku krwi za wyższym utęsknionym światem,
Gdzie nim gardzą, sam szczęścia nie chce szukać w gminie,
Nie znajdzie go w włóczędze, poganiany batem,
A gdyby znalazł, bez potomstwa zginie.
O serce, biedne serce, nie w jednakiejż mierze
Pomiata tobą los, poganiacz zły i stary?…
Masz że wzajemność gwiazd, gdy ziemią gardzisz szczerze?…
Mądre, zacne, uparte, pracowite zwierze!
Za krokiem wlokące krok, przez góry, doły jary,
Samotne stromą ścieżką dźwigają swe ciężary!
Wiersz: Bogusław Adamowicz