Żona

Wiersz: Aleksander Fredro
Mądra żona – za nos wodzi
Spokojności – piękna szkodzi,
Brzydka – wkoło straszy ludzi,
Głupia – prędko męża znudzi. –
Jeśli środek dobry wszędzie,
Więc i w żonie dobrym będzie:
Niech ma rozum dla kobiety,
Nie szukając z dzieł zalety,
Grzeczna, miła i przystojna,
Ani sknera, ani hojna,
Nie mruk i nie rezolutna,
Nie szalona i nie smutna,
W żądaniach zawsze mierna,
Nade wszystko bardzo wierna.
Takiej żony mi potrzeba,
Gdy mi lata dały Nieba.

Zysk i strata

Wiersz: Aleksander Fredro
Ażeby dostać kawałek kiełbasy,
Zgodnym sposobem wziął chłopiec trzy basy.
Ledwie się strzepnął i skarbem nabytym
Łzy ocierając, powąchał go przy tym,
Biegnie ze szkoły wygłodniały żaczek:
– Stój! – krzyczy – nie jedz. odkupię przysmaczek.
– Mądryś! – odpowie właściciel kiełbasy –
Dopiero za nią dostałem trzy basy.
– Dajże mi pięć, a daj ją zjeść! –
Targ w targ – wyrzepił mu sześć
I dał,
Co miał.
Grosz na groszu – lichwa czysta,
Jednak kapitalista,

Trzeba by

Wiersz: Aleksander Fredro
Dawnymi czasy, jak pewna wieść niesie,
Czterech podróżnych zabłąziło w lesie,
Mróz był tak mocny, noc bylła tak ciemna,
Że chęć podróży stała się daremna.
Ogień więc rozłożyli
I dnia czekać uradzili.
— Trzeba by — rzecze jeden i poziewa —
Przynieść więcej drzewa.
— Trzeba by — rzecze drugi
Legając jak długi —
Rozszerzyć ogniska,
By wszystkich grzało z bliska.
— Trzeba by — zamruczał trzeci —
Czym zaslonić od zamieci.
— Trzeba by nie spać — bąknął czwarty,

Rozum

Wiersz: Aleksander Fredro
Każesz mieć rozum. – Skądże wziąć, u licha?
Pruską tabaką Paryż dotąd kicha,
Wiedeń nic nie da, bo sam jest w potrzebie,
Moskwa ma nadto, lecz tylko dla siebie;
W Berlinie Bismark zakopał pod mszałem,
Niemiecka Rzesza szuka go z zapałem;
Po Włoszech jeszcze błąka się w malignie,
W Madrycie ponoś nieprędko doścignie.
A Anglia, Anglia! O hańbo! o zdziwy!
Cały swój rozum wysyła do Chiwy;
W sejmie więc lwowskim nadzieja ostatnia,
Jeśli żydowska nie zdusi nas matnia.

Paweł i Gaweł

Wiersz: Aleksander Fredro
Paweł i Gaweł w jednym stali domu,
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając – między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił, i krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
– Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą. –
A na to Gaweł: – Wolnoć, Tomku, 
W swoim domku. –

Omyłka nad Dunajcem

Wiersz: Aleksander Fredro
Słuchaj, hej, mopan głemboki ten woda? –
Wołał gdzieś Niemiec na chłopa z daleka. –
Jak się nazywa? – Chłop odrzekł: – Dunajce.
A na to Niemiec: – Nu, kiedy po jajce,
To bardzo niemiło, panie Załusku,
Ale ja przejdziem ganz pomaluśku. –
Poprawił mycki, fajkę wyjął z gęby,
Porczęta spuścił, koszule wziął w zęby
I hul na wodę! Plusnęło,
Bełknęło,
Pionowo
W dół głową
Poszło Niemczysko! jak kamień na morze!
Szkoda! bo jeden. – By wszyscy, daj Boże!

Ojczyzna nasza

Wiersz: Aleksander Fredro
Na długich górach czarne świerki rosną,
Z wiatrem północy szumią pieśń żałosną,
A dołem, dołem, jak wzrok sięgnąć może,
Złocistych kłosów kołysze się morze;
Na morzu wyspy kwiecistej murawy
I rozproszone, jak wędrowne nawy,
Gdzieniegdzie domki bieleją z poddasza…
To Polska!… Polska!… To Ojczyzna nasza!
Ciemne błękity mleczna droga dzieli,
Ziemia spoczęła w zroszonej pościeli,
Czasami tylko koń zarży na stepie
Lub na jeziorze ptak skrzydłem zatrzepie,
Czasami tylko spływa z gór jak struga
Trąby juhasa nuta smętna, długa:
Obudzą czujność i napaść odstrasza…
To Polska!… Polska!… To Ojczyzna nasza!

Motyl

Wiersz: Aleksander Fredro
Z pięknej róży motyl płowy,
Wychyliwszy trochę głowy,
Zwołał braci rój niestały.
Nuż prawić morały,
Stałość wychwalać,
Do cnoty zapalać,
I we wszystkim, co rozprawiał,
Siebie za przykład wystawiał;
Słowem – nagadał i nałajał tyle,
Ze o poprawie myśleć zaczęły motyle.
Wtem jakiś młodzik na fijałku siada
I tak powiada:
– Nie wierzajcie, co on prawi;
Ja powiem, czemu latać go nie bawi:
Oto przed kilką chwilami,
Gdy aż do znoju swawolił z kwiatkami,

Małpa w kapieli

Wiersz: Aleksander Fredro
Rada małpa, że się śmieli,
Kiedy mogła udać człeka,
Widząc panią raz w kąpieli,
Wlazła pod stół – cicho czeka.
Pani wyszła, drzwi zamknęła;
Małpa figlarz – nuż do dzieła!
Wziąwszy pański czepek ranny,
Prześcieradło
I zwierciadło –
Szust do wanny!
Dalej kurki kręcić żwawo!
W lewo, w prawo,
Z dołu, z góry,
Aż się ukrop puścił z rury.
Ciepło – miło – niebo – raj!
Małpa myśli: „W to mi graj!”

Koguty

Wiersz: Aleksander Fredro
Na dziedzińcu przy kurniku
Krzyknął kogut – kukuryku!
Kukuryku! – krzyknął drugi,
I dalej w czuby!
Biją skrzydła jak kańczugi,
Dzióbią dzioby,
Drą pazury
Aż do skóry.
Już krew kapie, pierze leci –
Z kwoczką uszedł rywal trzeci.
A wtem indor dmuchnął: – Hola! –

Kartofel

Wiersz: Aleksander Fredro
Kartofla w gorzelni, a w świecie człowieka –
Jedna kolej życia, jeden koniec czeka:
Na cztery epoki byt ich się rozkłada,
W pierwszej warzy się, smaży i gotuje,
W drugiej fermentuje,
W trzeciej opada,
A w czwartej – jakby nożem spruł:
Spirytus w górę, wywar idzie w dół.